Decyzja o wyjeździe do Japonii zapadła blisko rok temu. Wtedy wspólnie z Oktawią zdecydowaliśmy się na wylot do kraju, z którego pochodzi moja ukochana rasa – teriery japońskie. Należało wybrać przewoźnika, która umożliwiał przelot z psami na pokładzie samolotu. Wybór był prosty. Jedyny i sprawdzony przewoźnik, do którego mam 100% pewność to Lufthansa.
Zamówiliśmy bilety, zarezerwowaliśmy miejsca dla psów. Nasz wylot był już przesądzony. Pół roku przed wystawą próbowałem się skontaktować z Japan Kennel Club. Niestety, bezskutecznie. Dopiero po mojej małej interwencji w FCI, Japończycy zaczęli odpisywać na moje e-maile. Zgodnie z przepisami wwozu psów do Japonii, od września 2013 roku rozpoczęliśmy półroczną kwarantannę. Oczywiście byłem cały czas w kontakcie z Animal Quarantine Service (AQS). Musiałem załatwić kilkanaście papierów, dokumenty od powiatowego lekarza weterynarii, dodatkowe szczepienia (na Leptospirozę), przesłać testy na przeciwciała, itp. Wszystko miałem i przez cały okres do wystawy byłem w kontakcie z AQS na lotnisku Narita w Tokio.
Najtrudniejszym, jak się okazało, było znalezienie hotelu. Mało który hotel w Tokio pozwala na przetrzymywanie zwierząt w pokoju hotelowym. Japończycy nie mogli zrozumieć, po co mi pies w pokoju, skoro są specjalistyczne hotele dla psów (tak na marginesie, droższe od tych dla ludzi). W znalezieniu hotelu pomagali mi moi japońscy znajomi. Jak już znalazłem jakiś hotel, to cenowe warunku mieli kosmiczne. Zamiast na hotelach skupiliśmy się na znalezieniu apartamentu, który cenowo wychodził taniej i przede wszystkim pozwalał na trzymanie w nim zwierząt. Miałem namiary na kilka z nich, ale każdy mógł przyjąć rezerwacje na miesiąc przed przylotem do Japonii. Także do końca lutego byliśmy praktycznie bez pokoju. Mimo tego, nie przestawałem szukać czegoś na własną rękę. Udało się! W lutym, zupełnie przez przypadek, na Booking.com trafiłem na ofertę 1/3rd Residence Tokyo Apartment, który był przystępny cenowo i pozwalał na przechowywanie psów. Zarezerwowałem, dostałem ofertę na psy, zaakceptowałem warunki i mogłem się cieszyć tym, że po przylocie do Japonii będę miał gdzie mieszkać.
Na 40 dni przed wylotem, AQS poprosił mnie o dosłanie jeszcze jakiś papierów. Musiałem być cały czas w kontakcie z nimi oraz z moim weterynarzem. Na 10 dni przed wylotem wysłałem im jeszcze jakieś formularze, o które prosili. Wszystko było w porządku. Oczekiwali na mój przylot.
Jeszcze przed wylotem, do pewnych transakcji zagranicznych, założyłem sobie konto w jenach japońskich w PKO BP SA. Miałem tam pewną kwotę gotówki. I co? Okazało się, że PKO nie może jej wypłacić, bo moje konto pozwala tylko na obrót bezgotówkowy. Ale jak się okazało, po kilku telefonach i moich prośbach, PKO przekonało się, że skoro mam konto w tej walucie, to wypłacą mi pieniądze. Zrobili to podobno pierwszy raz.
Także, miałem ze sobą japońską gotówkę, dwa materiałowe kennele dla psów, wszystkie papiery potrzebne do AQS, rezerwacje hotelu i potwierdzone zgłoszenie na wystawę FCI Asia and the Pacific Dog Show.
Do Tokio wylecieliśmy 25 marca z lotniska w Balicach. Lecieliśmy przez Monachium. Nie było żadnych problemów. Na lotnisku mieliśmy pomoc pracownika Lufthansy, który sprawdził wszystkie papiery i zadbał o odpowiednia miejsca w samolocie. Psy oczywiście podróżowały z nami na pokładzie.
W Tokio-Narita wylądowaliśmy 26 marca. Na lotnisku psy musiały być cały czas w kennelach. Tylko podczas badania w AQS wyszły na moment, żeby się załatwić. Na lotnisku oczywiście był problem z językiem angielskim. W AQS mówili bardzo słabo. Kolejny problem był z biletami autobusowymi. Wiedzieliśmy, gdzie mamy pojechać, ale do tego miejsca nie kursował żaden autobus z lotniska. Jakoś udało się podjechać autobusem w pobliże Akasaki, a stamtąd Taxi do apartamentu. Oczywiście, psy cały czas musiały być w kennelach. Ludzie dziwnie na nas patrzyli, gdy już poza lotniskiem, gdzie czekaliśmy na autobus, Keru i Bayka nie były zamknięte, tylko biegały po parkingu na smyczy.
Mieszkaliśmy w dzielnicy rządowej, gdzie niedaleko nas było kilka ambasad różnych krajów. Wszędzie zakazy, psy praktycznie mogły się załatwiać tylko na kuwecie w pokoju. Ale jak to my, zawsze coś znaleźliśmy z trawą…
Tokio cenowo nie jest takie drogie, jak to ludzie opisują na blogach. Jeżeli chodzi o ceny w sklepach spożywczych, to na pewno jest taniej niż w Niemczech. W knajpach ceny są bardzo zróżnicowane, ale i tak taniej niż u naszych zachodnich sąsiadów. Ciuchy cenowo nieco droższe niż w Polsce, kosmetyki podobnie jak u nas. Nie wiem jak w muzeach, miejscach tylko dla turystów, bo nie przyjechaliśmy tam pozwiedzać. Chociaż, trochę Tokio zobaczyliśmy. Z pewnością zwróciliśmy uwagę na brak koszy na śmieci na ulicach, a mimo tego, było na nich bardzo czysto. Bardzo dużo nowoczesnych budynków, praktycznie każdy wolny metr powierzchni był wykorzystany. Ogrom starych samochodów, auta raczej lokalnych marek. Parkingi sterowane elektronicznie, na każdym kroku policja lub inne służby mundurowe. Bardzo dużo knajp, w których mogliśmy próbować potrwa z różnych stron świata. Na ulicach ładnie ubrane Japonki, szczególnie słynne japońskie uczennice przebrane za postacie z mangi. Nie trzeba znać języków obcych, żeby pojechać do Japonii. Tam praktycznie nikt nie mówi po angielsku. Trzeba się dogadywać drogą perswazji.
Do Tokio przylecieliśmy w jednym celu – wystawa FCI Asia and the Pacific Dog Show 2014. Podobnie jak wystawa europejska czy światowa, co roku w innym kraju na kontynencie azjatyckim rozgrywana jest kontynentalna wystawa azjatycka. Stwierdziliśmy, że skoro odbędzie się ona w tym roku w Tokio, czyli w kraju pochodzenia naszej rasy, a nasze psy wygrywają na World Dog Show czy Euro Dog Show, to sprawdzimy się także w Japonii. Japan Kennel Club informacje o wystawie publikował tylko w języku japońskim. Aby zgłosić się na wystawę, musiałem wypełnić dokumenty zgłoszeniowe w ich języku. Pomogła mi w tym znajoma w Japonii i jeden z japońskich sędziów. To znacznie ułatwiło mi komunikację z JKC, gdyż jak już wspomniałem, były problemy z odpisywaniem na e-maile. Oczywiście, JKC nie chciał zdradzić wcześniej stawek, odpisali mi, że wszystkiego dowiem się na miejscu. Na tydzień przed wystawą JKC na swojej stronie opublikował spis ras wraz ze stawkami i godzinami rozpoczęcia wystawy. Wiedzieliśmy jedno, wystawa w Tokio, sędzia z Japonii, konkurencja z Japonii. Stawka wręcz ogromna jak na teriery japońskie, bo na wystawę zgłoszono aż czterech przedstawicieli tej rasy.
W dniu wystawy mieliśmy poważne problemy. Taksówkę zamówiłem na godzinę 6 rano. Wstaliśmy o godzinie 5. Okazało się, że nie ma naszej teczki z dokumentami (bilety lotnicze, paszporty psów, papiery zwierząt, papiery z AQS, testy na przeciwciała, wszystkie akceptacje AQS z lotniska, itp.), którą jeszcze dwa dni wcześniej była koło stołu w pokoju. Przeszukaliśmy cały pokój, ale niestety, nic nie znaleźliśmy. Bez papierów pojechaliśmy na wystawę. Zabrałem ze sobą laptopa, na którym miałem te same papiery, które nam zginęły w wersji elektronicznej. Całe szczęście, nikt nam ich nie sprawdzał. Podjechaliśmy taksówką pod samą halę, gdzie odbywała się wystawa. A tam mnóstwo ludzi, duże ringi, stanowiska dla groomerów, stoiska handlowe, dużo psów, wielkie zamieszanie. Na początku szukaliśmy miejsca, które nam przydzielono. Kiedy je znaleźliśmy, miała tam na nas czekać japońska handlerka, z naszymi papierami z JKC. Do tego, byliśmy bardzo zdenerwowani brakiem naszych dokumentów. Zastanawialiśmy się, jak wrócimy do kraju. Obiecałem Oktawii, że zajmę się tą sprawą, żeby skupiła się na wystawię. Skontaktowałem się z naszą ambasadą w Tokio, omówiłem wszystko. Obiecali pomóc. Miałem do nich zadzwonić po wystawię.
Na 30 min przed wejściem na ring, znalazłem umówioną z nami handlerkę, odebrałem numery, odebrałem katalogi. Było już dobrze. Gdy poszedłem do Oktawii i psów, okazało się, że Keru nam zaczął kuleć. Musiał się skaleczyć w nogę. Cały czas kulał. Być może jakaś drzazga, czy coś. Chcieliśmy mu jakoś pomóc, ale nic nie pomagało. W międzyczasie spotkałem naszą japońską konkurencję. Były to dwie japońskie hodowczynie, z czego jedna z suczką Interchampionką, a drugą z suczką, która startowała w klasie otwartej. Były ładne, dlatego sami nie wiedzieliśmy, co będzie. W końcu sędzia z Japonii, przeciwko nam dwie dziewczyny z jego kraju, a do tego Keru kuleje… Całe szczęście tuż przed wejściem na ringu, Kerusiowi poprawiło się. Chyba zapomniał o bólu. Chodził wspaniale. Do tego Bayka zachowywała się bardzo dobrze. Na ringu Keru pokazał sie jako pierwszy. Sędziowanie trwało kilka minut. Sędzia dokładnie wymacał Kerusia, Keru zrobił up and down, dwa kołka w ringu i sędzia wręczył mu wszystko, co Keru na ringu mógł zdobyć tego dnia. Następna do ringu weszła suczka z klasy otwartej. Nieduża, skromnej budowy, bardzo zbliżona do Fujika (Fuji ma 8 msc, ta suczka miała ponad dwa lata). Dostała CC i ocenę doskonałą. Kolejne na ring weszły Bayka i suczka – Interchampionka, która również była drobniejsza, miała nieco wyblakłe kolory. Bayka w ringu zaprezentowała się bardzo ładnie. Sędzia dokładnie wymacał obie suczki, obie również wykonały te same figury co Keru, poczym zawołał na ring suczkę z klasy otwartej. Wszystkie trzy biegły w koło wokół ringu. Sędzia wziął wstążki i wskazał Baykę jako zwycięzcę suk, wręczył Oktawii wszystkie możliwe tytuły. Tym samym obydwa nasze psy zostały Zwycięzcami Azji. Byłem z nich bardzo dumny. Po wystawie hodowcy z Japonii podeszli do nas i zaczęliśmy rozmawiać o naszych psach. Dzięki pomocy znajomego z Japonii, udało mi się nawiązać z nimi konwersację. Oczywiście, Bayka im się podobała, ale to Keru był w centrum uwagi. Wszyscy nam gratulowali pięknych psów. Dostałem również propozycję krycia Kerusiem i zapytania o przyszłe mioty. Na wystawę przyjechali również japońscy sędziowie, którzy wiedzieli, że przylecimy z Europy z terierami japońskimi. Spotkaliśmy m.in. Pana Fujimoto, który kiedyś hodował teriery japońskie. Był bardzo zachwycony Kerusiem, z czego byłem zadowolony.
Podczas całej wystawy spotkaliśmy 20-25 terierów japońskich. Byli to hodowcy, którzy przyszły z psami na wystawę. Bardzo miło byłem, zaskoczony, gdyż zdecydowana większość z nich kojarzyła moje psy właśnie z Polski. Chcieli koniecznie zobaczyć Keru i Baykę.
Zostaliśmy na konkurencje finałowe. BISy podczas tej wystawy były przeprowadzone bardzo amatorsko. Z pewnością niektóre krajówki w Polsce mają zdecydowanie lepszą oprawę, niż kontynentalna wystawa w Tokio. Nie czuliśmy atmosfery mistrzostw. Komentator wystawy praktycznie tylko zapowiadał, co wejdzie, tak to cały czas milczał. Nie było komunikatów w innym języku, niż język japoński. Za kulisami bałagan organizacyjny, Zmiany podczas trwania BISów, dzielenie całego ringu honorowego na pół. Problemów co niemiara. Na BOG wchodziły osobno psy oraz suki. W ringach nie przyznawało się BOB za rasę, ale BOB za płeć.
Keru i Bayka pokazali się naprawdę super. Sędziowała nam sędzina z USA, dla której teriery japońskie były czymś egzotycznym.
Ogólnie na wystawię w Tokio można było spotkać przedstawicieli ponad 130 ras. Były rasy, gdzie poziom był naprawdę wysoki, były też takie, gdzie poziom był bardzo niski. Różnica pomiędzy tym, co jest w Polsce a w Japonii, jest przede wszystkim taka, że u nas w kraju jest więcej psów zaliczanych do średnich przedstawicieli ras, w porównaniu do pozostałych krajów Europy.
Podczas wystawy odbywały się również konkursy groomerskie, zawody agility i różnego rodzaju zabawy organizowane przez handlowców. Wystawę odwiedziło na pewno kilkadziesiąt tysięcy ludzi, każdy z nich kupił bilet. Z pewnością w najbliższym czasie JKC opublikuje jakieś informację na ten temat.
Gdy wróciliśmy do apartamentu, byliśmy bardzo zmęczeni i zdenerwowani. Przeszukaliśmy jeszcze raz cały pokój i nie znaleźliśmy dokumentów. Po konsultacji z ambasadą, postanowiłem zgłosić sprawę na policję. Spędziłem ponad cztery godziny na komisariatach. Uwierzcie mi, polscy policjanci nie mają się czego wstydzić. Sprzęt na którym pracują Japończycy przypomina to, co było w Polsce 10 lat temu. Niemniej jednak, zgłosiłem sprawę, mają się nią zająć. Mieliśmy przeszukanie pokoju, byłem przesłuchiwany przez telefon, gdyż na komisariatach (byłem na dwóch) nikt nie mówił po angielsku. Całą sprawę zgłosiłem również do AQS, gdzie wysłałem im dokumenty. Jako że wszystkie papiery miałem w wersji elektronicznej, poprosiłem recepcję o ich wydrukowanie. Całą niedzielę spędziłem na kompletowanie dokumentów. Udałem się m.in. na oddalone o 70 km od hotelu lotnisku, po kopie papierów potwierdzających mój wjazd z psami i przejście kontroli. Udało się. Dzięki pomocy naszych znajomych z Japonii, którzy konsekwentnie tłumaczyli służbom naszą sytuację, AQS na innym lotnisku – Haneda, z którego wracaliśmy do Polski, był bardzo wyrozumiały. W poniedziałek pożegnaliśmy Japonii i odlecieliśmy do Polski.
Z wyjazdu, podczas którego nie brakowało problemów, jesteśmy bardzo zadowoleni.